Niniejszy wywiad jest cyklem rozmów z różnymi osobami, które nauczyły się drugiego języka. Będę pytała jak się uczyły i analizowała czynniki, dzięki którym osiągnęły biegłość w posługiwaniu się danym językiem.
Na początek zapytałam wielkiego niemieckiego pisarza – Johanna Wolfganga von Goethego – jak uczył się łaciny, greki, francuskiego, angielskiego, jiddisz i hebrajskiego.
Jak się Pan uczył angielskiego i pozostałych obcych języków?
Wyznam, że mi się sprzykrzyło ciągłe wertowanie w jakiejś gramatyce lub zbiorze przykładów, innym razem w tym lub innym autorze i w ten sposób zniechęciło mnie to trwonienie czasu do nauki przedmiotu. Lecz przyszedł mi na myśl pewien pomysł, aby wszystko załatwić jednym zamachem – wymyśliłem romans na temat sześciorga względnie siedmiorga rodzeństwa, które rozproszone po świecie i oddalone od siebie pisywało listy, wzajemnie sobie donosząc o różnych przeżyciach i uczuciach. Najstarszy brat pisze dobrą niemczyzną sprawozdanie o różnych rzeczach i wydarzeniach ze swej podróży. Siostra niewieścim stylem używając wielu punktów i krótkich zdań na wzór Siegwarta pisanych, odpowiada raz jemu, raz innej osobie z rodzeństwa, relacjonując czy to o sprawach domowych, czy o sercowych. Jeden z braci studiuje teologię i pisze dobrą łaciną, dodając do tego tekstu od czasu do czasu jakieś greckie postscriptum. Inny znów brat zatrudniony w Hamburgu jako handlowiec, prowadzi naturalnie korespondencję po angielsku, zaś jego młodszy brat, który zatrzymał się w Marsylii, para się korespondencją francuską. Do korespondencji w języku włoskim znalazł się muzyk, po raz pierwszy podróżujący po świecie, zaś najmłodszy brat, zarozumiały pupilek, ponieważ nie miał okazji nauczenia się pozostałych języków, przyłożył się do nauki języka Żydów niemieckich, do jiddisz; używając zakrętasów graficznych żydowskich wprawiał pozostałe rodzeństwo w zakłopotanie i rozpacz, a rodziców przyprawiał o śmiech.
Mam wrażenie, że bardziej wciągnęło Pana tworzenie opowieści, a języków obcych uczył się Pan przy okazji?
Tak, dla tej dziwacznej formy literackiej poszukałem treści, studiując geografię okolic, gdzie zatrzymywały się twory mej wyobraźni, a w to środowisko wkomponowywałem postaci wyposażone w różne słabostki ludzkie, słabostki, które odpowiadały charakterom i zajęciom tych osób.
W ten sposób moje zeszyty z ćwiczeniami pęczniały; ojciec był zadowolony, a ja miałem możność stwierdzić, jakie braki jeszcze były w moim własnym zapasie wiedzy i w sprawnościach.
Czy ta zabawa w tworzenie tej dziwacznej formy literackiej stała się czymś w rodzaju systematycznej czynności?
Jak to zazwyczaj bywa, że jak już raz rozpoczęta pewna rzecz nie ma zakończenia i granic, tak było w moim wypadku. Kiedy usiłowałem przyswoić sobie barokowy jiddisz i próbowałem także z równym powodzeniem pisać, i kiedy już umiałem czytać w tym języku, wnet stwierdziłem, że mam braki z hebrajskiego (…). Dlatego wyjawiłem ojcu życzenie uczenia się hebrajskiego i z dużym zapałem skorzystałem z jego zezwolenia.[1]
Mój komentarz:
Możemy śmiało założyć, że Goethe od najmłodszych lat lubił bawić się słowem. Z pewnością jego dominującym rodzajem inteligencji była inteligencja językowa.
Nauka języków stała się przyjemna, bo zamienił ją w zabawę; cóż milszego może być dla pisarza, niż wymyślanie i spisywanie opowieści? Żeby wyrazić to co chciał musiał wyszukiwać słowa, umieszczać je w kontekście, budować z nich zdania.
Żeby wyrazić myśl musiał ją oddać we właściwej formie, więc pewnie zaglądał do gramatyki w poszukiwaniu właściwych struktur językowych. Na bieżąco, w zależności od potrzeby rozwiązywał problemy gramatyczne, zamiast żmudnego studiowania jej prawideł i mozolnego rozwiązywania przykładów.
A co z mówieniem?
Budowanie zdań to nic innego jak wyrażanie swoich myśli, używanie języka i operowanie nim. Od tego jeden krok do mówienia – właściwa wymowa, odrobina odwagi i okazje. A tych Goethemu pewnie nie brakowało.
Podsumowując nasz bohater uczył się zgodnie ze swoimi predyspozycjami, a naukę zamienił w zabawę. Genialne!
A Ty masz już swój patent na naukę obcego języka?
Zapraszam na konsultacje, na których odkryję Twoje mocne strony i dobierzemy najlepsze metody na przyswojenie języka obcego.
[1] Zapiski pochodzą z autobiograficznej opowieści Dichtung und Wahrheit, a ja je znalazłam w książce Dzieje nauki języków obcych w zarysie. Monografia z historii kultury, Michał Cieśla, Warszawa 1974, PWN, s. 337-339