Uwzględnienie różnic kulturowych ma praktyczne zastosowanie w międzynarodowych kontaktach biznesowych, negocjacjach, a także przy zatrudnieniu w niemieckich firmach. Przez nieznajomość tych różnic niejeden dobrze zapowiadający się kontrakt czy wspólne przedsięwzięcie polsko–niemieckie o charakterze regionalnym nie doszło do skutku. Dlaczego? Jakie są najistotniejsze różnice między nami a naszymi najbliższymi sąsiadami z Zachodu?

  1. „Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem”

Coś w tym jest, że ze wszystkich języków nowożytnych, słowa Księgi Koheleta po raz pierwszy zabrzmiały właśnie po niemiecku. Niemcy nie tylko – jak powszechnie wiadomo – przywiązują ogromną wagę do punktualności, a spóźnianie traktują jako oznakę braku szacunku. Niemcy dokładnie planują w perspektywie długoterminowej – bo wszystko ma swój czas: jest czas planowania, czas rozmawiania o projektach, i jest czas działania, czas wdrażania projektów w czyn. W czasie przeznaczonym na realizację nie ma już możliwości na ponowne otwieranie dyskusji. Ktoś, kto wystąpi z taką inicjatywą, musi się liczyć z tym, że zostanie potraktowany jako osoba – delikatnie mówiąc – niefrasobliwa.

Niemcy przestrzegają przepisów, stosują się do wszelkich opracowanych wcześniej planów i harmonogramów. Cenią sobie sekwencyjność ich wykonywania i biada temu, kto będzie chciał robić kilka rzeczy naraz albo próbował zakłócić chronologiczny porządek wykonywania obowiązków. Właśnie: obowiązków! Praca to nie miejsce żartów i rozmów o niczym – te dopuszczalne są podczas przerwy na lunch.

Podsumowując, Niemcy są tym w Europie, czym w Ameryce Stany Zjednoczone, a w Azji Japonia: krajem o kulturze monochronicznej – gdzie czas traktuje się jak walutę. Chwała temu, kto czas oszczędza, biada tym, co go marnotrawią!

A jak to wygląda u nas? Cóż, może w Krakowie a tym bardziej w Warszawie, zegar nie tyka aż tak wolno jak podczas sjesty na Krecie i Majorce, ale do planowania i harmonogramów mamy jednak dużo luźniejsze podejście niż Niemcy. Strategie? Taktyki? Przecież w końcu i tak zdążymy wznieść szable, spiąć końskie boki i śmiałą szarżą nadrobić stracony czas. „Pan chorąży zawsze zdąży” – głosi porzekadło. Szkoda tylko, że zamiast brać z nas przykład, niemieccy sprzymierzeńcy znajdują innych sojuszników i to z nimi planują wspólne projekty.

  1. „Po pierwsze, kompletnie nie masz racji. Po drugie, nie zgadzam się z twoim nastawieniem. Po trzecie, może po pracy wyskoczymy razem na piwo?”

W negocjacjach Niemcy otwarcie poruszają i wnikliwie analizują problematyczne kwestie. Nie lubią owijania w bawełnę, wolą od razu wyciągnąć sporne kwestie, by móc zawczasu rozpatrzyć różne scenariusze działania. O problemach rozmawiają technicznie – potrafią odróżnić ludzi od problemów, więc też nie przejmują się tym, że mogą komuś zepsuć humor czy zważyć atmosferę spotkania. Warto o tym pamiętać, by czuć się równie komfortowo jak oni w tego typu sytuacjach. Nie bójmy się dyskutować! Żarliwe dyskusje w oczach Niemców bardziej łączą niż dzielą, więc śmiało wyrażajmy własne zdanie, nawet jeśli jest ono inne od zdania niemieckiego partnera, ale… najpierw dogadajmy się między sobą. Wewnętrzne spory podczas negocjacji odbierane są jako nieprofesjonalne, chaotyczne – wzbudzające u Niemców poczucie przewagi.

  1. „Czy ja wieeem…? Nigdy się nad tym nie zastanawiaaałem…”

Niemcy chętnie łączą się w klastry i ochoczo je rozwijają. Niemiecki świat biznesu jest otwarty na współpracę ze światem nauki, z innymi przedsiębiorcami – również zza granicy. A ulubione pytanie niemieckich przedsiębiorców brzmi: „Co wyróżnia Twoją firmę na tle konkurencji?” Odpowiedź warto mieć perfekcyjnie dopracowaną i zawsze być gotowym do zaprezentowania swojej firmy, bo nie znasz dnia ani godziny (by zacytować inną Księgę przełożoną przez Marcina Lutra) i podobna okazja może się już nie powtórzyć…

  1. „Sprechen sie deutsch?” – „Yes.. a little”

Przedstawiciel międzynarodowego doradztwa strategicznego Dreberis, który od lat pomaga wejść polskim firmom na niemiecki rynek, powiedział mi, że spotkanie z potencjalnym klientem zwykle zaczyna od pytania: „Czy macie kogoś w firmie, kto mówi po niemiecku?” Podkreśla, że z firmami niemieckimi –z wyjątkiem branży medycznej i IT – nie rozmawiamy podczas współpracy po angielsku, lecz wyłącznie po niemiecku.

A zatem:

– Sprechen sie deutsch?

A jakie są Twoje doświadczenia odnośnie kontaktów z Niemcami w obszarze zawodowo-biznesowym? Napisz w komentarzu